Z cyfrowego zdrowia najbardziej skorzystają bogaci?

Młodsi i zamożniejsi częściej korzystają z rozwiązań cyfrowych pozwalających dbać o zdrowie / Karolina Grabowska, Pexels

Nowe narzędzia poprawiające jakość opieki zdrowotnej najlepiej działają u ludzi zamożnych, a ich skuteczność w grupie o niższym statusie socjoekonomicznym jest znacznie słabsza – wynika z brytyjskich badań. To kolejna analiza wskazująca, że e-zdrowie stosowane nieostrożnie i bez odpowiedniej strategii może zwiększyć nierówności, zamiast je zmniejszać.

Nowe narzędzia, takie jak zdalne porady lekarskie, zautomatyzowany triaż, aplikacje na smartfony, ciągły monitoring stanu zdrowia czy urządzenia ubieralne motywujące do aktywności fizycznej często przedstawiane są jako sposób na szerokie upowszechnienie opieki medycznej wysokiej jakości. Jednocześnie przynoszą one obniżenie kosztów świadczenia takich usług dla lekarzy, szpitali i – w efekcie – płatników i ubezpieczycieli. Jak jednak coraz częściej zauważają badacze, o ile udaje się osiągnąć cel ekonomiczny, o tyle powszechność i jakość opieki zdrowotnej wcale się nie poprawiają.

Biedni tracą podwójnie

Potwierdza to metaanaliza przeprowadzona przez naukowców z brytyjskich uniwersytetów Exeter, Cardiff, Bath i Bristolu. Obejmowała ona łącznie 19 badań, w których wzięło udział blisko 15 tys. osób. Sprawdzano w nich, czy takie elementy zdalnej opieki jak wiadomości tekstowe, platformy internetowe lub urządzenia ubieralne mogą skłonić pacjentów do zwiększenia aktywności fizycznej.

We wszystkich badaniach narzędzia behawioralne nie były skuteczne w przypadku osób o niskim statusie społeczno-ekonomicznym, nawet jeśli te same narzędzia działały dobrze w przypadku osób zamożniejszych.

Analiza, opublikowana przez „International Journal of Behavioral Nutrition and Physical Activity” dotyczy narzędzi cyfrowych, które mają zwiększyć aktywność fizyczną. Autorzy badania twierdzą jednak, że należy przyjąć, iż taki sam wzorzec powtarza się w programach ukierunkowanych na inne rodzaje zachowań zdrowotnych. W miarę jak zdrowie staje się coraz bardziej ucyfrowione, ustalenie, w jaki sposób zmiany technologiczne pogłębiają nierówności jest coraz istotniejsze – podkreślają badacze.

Bariery dla sprawiedliwej opieki zdrowotnej

Podobne obawy wyrażali wcześniej na łamach „The Lancet: Digital Health” naukowcy z Uniwersytetu Birmingham koncentrujący się na ubóstwie danych zdrowotnych, czyli niezdolności populacji do czerpania korzyści z innowacji z powodu niedostatku informacyjnego.

„Cyfrowe technologie zdrowotne oparte na danych mają moc przekształcania opieki zdrowotnej. Gdyby narzędzia te mogły być dostarczane w sposób zrównoważony na dużą skalę, mogłyby one mieć potencjał, aby zapewnić wszystkim i wszędzie sprawiedliwy dostęp do opieki na poziomie ekspertów, zmniejszając lukę w zakresie zdrowia i dobrostanu. I odwrotnie, jest wysoce prawdopodobne, że te transformacyjne technologie mogą zamiast tego pogłębić istniejące nierówności w opiece zdrowotnej” – uważają autorzy.

Problem leży również po stronie twórców i dostawców takich rozwiązań. „Celem większości firm zajmujących się cyfrowym zdrowiem zorientowanych na konsumentów jest zarabianie pieniędzy, a ich uwaga skupia się na klientach, którzy lubią kupować ich produkty” – napisali autorzy publikacji w „International Journal of Behavioral Nutrition and Physical Activity”.

Nikt nie może zostać z tyłu

Nowoczesne technologie pozwalające dokładnie monitorować stan zdrowia i korzystać z usług zdalnych przeznaczone są głównie dla osób zamożniejszych i lepiej wyedukowanych. Umiejętność wykorzystania nowych technologii w codziennym życiu ściśle łączy się ze statusem socjoekonomicznym – osoby o niższych dochodach i niższym poziomie edukacji rzadziej chcą się takimi technologiami posługiwać i niechętnie poddają się sugestiom zmiany zachowań. W rezultacie nie odnoszą takich samych korzyści, jak osoby o wyższym statusie – tłumaczą brytyjscy badacze. Co najważniejsze, to właśnie osoby o niższych dochodach i co za tym idzie mniejszych możliwościach dbania o zdrowie najbardziej skorzystałyby z nowych możliwości cyfryzacji zdrowia.

Cyfrowa transformacja, dodatkowo przyspieszona przez pandemię COVID-19, sprawiła, że istnieje potrzeba sprawdzenie czy zmiany te przypadkiem nie pogłębiają, zamiast zmniejszać nierówności. Zbadanie, czy te technologie mogą przynieść korzyści osobom z niskim statusem społeczno-ekonomicznym – w tej populacji, która niezmiennie najbardziej potrzebuje wsparcia stylu życia – powinno być priorytetem zdrowia publicznego – zgodnie apelują brytyjscy specjaliści.

Wygoda czy jakość

Problem nierówności w dostępie do cyfrowych usług medycznych zauważają również naukowcy i praktycy e-zdrowia po drugiej stronie Atlantyku. „Obawiamy się, że wywołane kryzysem nadmierne wykorzystanie wirtualnych wizyt i narzędzi algorytmicznych będzie miało implikacje dla sprawiedliwego podziału zasobów zdrowotnych i pogłębi nierówności w zdrowiu na tle rasowym i klasowym” – piszą wprost na portalu Stat Matthew Clair, socjolog z Uniwersytetu Stanforda, Brain W. Clair z Lahey Hospital Medical Center oraz prof. Walter K. Clair, kardiolog i dyrektor medyczny Vanderbilt Heart and Vascular Institute. – „Polityka instytucjonalna stworzona podczas tej pandemii będzie miała długotrwałe konsekwencje dla dysproporcji w ochronie zdrowia”.

Podkreślają oni, że nie ma wątpliwości, iż cyfryzacja opieki zdrowotnej jest pozytywnym zjawiskiem – „zmiany te mogą uratować życie pacjentom podczas pandemii COVID-19, a po erze pandemii gwarantują niektórym pacjentom łatwiejszy dostęp do lekarza i komfort obsługi”. Ale zauważają również, że pierwotnie najważniejszym zadaniem teleporad było zapewnienie lepszego dostępu do usług opieki zdrowotnej tym grupom pacjentów, które nie miałyby wartościowych porad i konsultacji (np. mieszkającym na obszarach wiejskich). Obecnie teleporady zastępują wizyty osobiste, a ich atutami są głównie wygoda i wydajność.

Od czego zacząć?

Opracowanie spójnej i sprawiedliwej strategii rozwoju zdrowotnych usług cyfrowych na poziomie krajowym, to tylko część problemu. Jak podkreślają naukowcy publikujący w „The Lancet”, konieczne jest zwiększenie świadomości problemu potencjalnych nierówności w dostępie do usług medycznych wśród samych lekarzy i osób odpowiedzialnych za gromadzenie i analizowanie danych w tym obszarze. „Ostatecznie to fundatorzy, organy regulacyjne, decydenci i politycy będą musieli nałożyć na twórców cyfrowych rozwiązań zdrowotnych wymóg zapewnienia, że ​​technologie te będą w stanie działać w różnych populacjach i środowiskach” – uważają eksperci.

Konieczne jest również edukowanie obywateli – i to nie tylko o wartości cyfrowego zdrowia, ale nawet o zasadności korzystania z internetu. W grupie osób starszych wykorzystanie smartfonów i internetu jest stosunkowo niskie – a to właśnie tacy pacjenci najbardziej mogliby skorzystać na usługach zdalnych. Jest ono również w każdej badanej populacji niższe wśród kobiet, osób niepełnosprawnych, a także mieszkańców terenów wiejskich.

„Rozwiązanie problemu ubóstwa danych dotyczących zdrowia wymaga zbiorowego podejścia międzynarodowych interesariuszy, aby umożliwić niezbędne zaangażowanie i inwestycje, dzielenie się wiedzą oraz tam, gdzie to możliwe, działanie zgodnie ze wspólnymi celami i standardami” – piszą badacze w „The Lancet”. „Ta długoterminowa inwestycja w dane i zarządzanie nimi wymaga innego mandatu niż krótkoterminowe czynniki, które dominują w sektorach akademickim, przemysłowym, służbie zdrowia lub politycznym”.

Piotr Kościelniak
Dziennikarz specjalizujący się w popularyzacji medycyny i nowych technologii, konsultant ds. wydawniczych

Piotr Kościelniak kierował grupą magazynów popularnonaukowych Focus w wydawnictwie Burda Media Polska, gdzie uruchomił nowe tytuły zajmujące się m.in. medycyną, nowymi technologiami, psychologią i historią. Wcześniej kierował działem Nauki w dzienniku „Rzeczpospolita”, w ramach którego tworzył m.in. Rzecz o Zdrowiu, Styl Życia, a także Ranking Szpitali. Laureat nagród dla popularyzatorów nauki i problematyki medycznej.