Neuralink: nowy rozdział w komunikacja człowiek-maszyna

Elon Musk sam zaprezentował osiągnięcia Neuralink podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej / Neuralink

Elon Musk zademonstrował działający interfejs mózg-komputer – na razie tylko u świni. W przyszłości możliwe będzie wykorzystywanie tej technologii do leczenia schorzeń neurologicznych, czy sterowania protezami – obiecywał podczas prezentacji biznesmen znany z kontrowersyjnych zapowiedzi. Ostatecznym celem Muska jest wyposażenie użytkowników implantów w „nadludzkie możliwości poznawcze”, które pozwolą człowiekowi stawić czoła sztucznej inteligencji.

Na razie elektroniczne urządzenie implantowano tylko zwierzętom. Podczas prezentacji Neuralink pokazano trzy świnki, którym wszczepiono układ elektroniczny z elektrodami. Tylko jedna z nich – Gertruda, której implantowano urządzenie dwa miesiące wcześniej – dała się namówić do współpracy. Kiedy wąchała słomę i jadła układ elektroniczny zbierał dane z elektrod wszczepionych do jej mózgu i tę aktywność pokazywał w czasie rzeczywistym na ekranie.

Układ implantowany Gertrudzie składa się z ok. 3 tys. elektrod monitorujących aktywność ok. tysiąca neuronów. Bezprzewodowo przesyła on informacje do komputera interpretującego dane. W obecnej formie umożliwia pracę przez jeden dzień bez doładowania.

W konferencji wzięły udział również trzy świnki, którym wszczepiono implanty / Neuralink

Wezwij myślą samochód

Firma Neuralink rozpoczęła działalność w 2016 roku i jest finansowana głównie przez samego Muska. Jej celem jest opracowanie działającego implantu mózg-maszyna. Do dziś prototypy przetestowano na 19 różnych zwierzętach, osiągając zadowalające rezultaty w dziewięciu przypadkach na dziesięć. Testy z udziałem ludzi mają rozpocząć się jeszcze w tym roku. Neuralink uzyskał już odpowiednie zezwolenie amerykańskiej FDA. Wszczepiane ludziom urządzenie ma mniej elektrod (tysiąc) i umożliwia zarówno rejestrowanie sygnał elektrycznych, jak i ich nadawanie.

Wszczepienie urządzenia – zdaniem Muska – nie zajmie więcej niż godzinę. Nie będzie też potrzebne znieczulenie ogólne, a cały zabieg będzie w stanie wykonać robot chirurgiczny. Wszczepienie elektrod zostawi na głowie tylko niewielką bliznę. Implant ma wielkość monety.

– To jak zainstalowanie opaski Fitbit w waszej głowie. Implant całkiem dobrze pasuje do czaszki i praktycznie nie jest widoczny pod włosami – zachwalał urządzenie Elon Musk. Jego zdaniem, możliwe będzie sterowanie w ten sposób urządzeniami elektronicznymi, czy „wezwanie waszej tesli myślą”. Jednak znacznie bliższe rzeczywistości jest wykorzystanie takich implantów w technologiach medycznych.

Implant jest wielkości monety i po wszczepieniu go w czaszkę ma być praktycznie niewidoczny / Neuralink

Wielkie obietnice

Jednym z proponowanych kierunków jest użycie implantów mózgowych i specjalnego programu interpretującego do sterowania protezami kończyn. W ten sposób można nie tylko pomóc ofiarom wypadków czy weteranom korzystającym z mechanicznych protez, ale również osobom całkowicie sparaliżowanym na skutek urazów i chorób.

W zależności od miejsca implantacji elektrod system mógłby również służyć do zastępowania ubytków słyszenia i widzenia, a także łagodzić przebieg choroby Parkinsona. Podobne rozwiązania (głęboka stymulacja mózgu, DBS) są już obecnie stosowane, m.in. w terapii przewlekłego bólu, depresji czy choroby Parkinsona. Elon Musk twierdzi jednak, że jego rozwiązanie oferuje więcej kanałów do rejestracji aktywności neuronów (lub jej pobudzania) i mniej inwazyjne.

Nieco bardziej odległym pomysłem jest wykorzystanie implantów do walki z utratą pamięci, a nawet użycia układów krzemowych do zapisywania części informacji przechowywanych w ludzkiej pamięci. Ostatecznym celem Neuralink jest wyposażenie posiadaczy implantów w „nadludzkie możliwości poznawcze”, które pozwolą im konkurować ze sztuczną inteligencją.

Naukowcy są ostrożni

Eksperci pozostają jednak sceptyczni wobec zapowiedzi Muska, przypominając, że szef Tesli i SpaceX wielokrotnie składał fantastyczne obietnice, których później nie udawało mu się zrealizować.

Według Ari Benjamina z Uniwersytetu Pensylwanii, największym problemem dla Neuralink nie będzie wcale skonstruowanie implantu, lecz interpretacja sygnałów przesyłanych przez neurony. – Kiedy już będą mieli zapis tych danych, będą musieli zająć się ich dekodowaniem. I pewnego dnia zderzą się ze ścianą w postaci naszego braku zrozumienia na poziomie podstawowym jak działa mózg – mówi Ari Benjamin sieci BBC. – Rozszyfrowanie myśli, decyzji i planów ruchu jest bardzo trudne, jeśli nie zna się kodu w jakim są one przekazywane, niezależnie od tego z ilu neuronów będą pobierać informacje.

Innego rodzaju wątpliwości podnosi Chad Bouton, wiceprezes Feinstein Institutes for Medical Research. – Przy każdej tego typu technologii inwazyjnej istnieją poważne ograniczenia związane m.in. z możliwością zakażenia. To nie jest takie trywialne – mówił Bouton w rozmowie z CNBC, komentując prezentację Elona Muska. Zdaniem Boutona, Neuralink powinien skoncentrować się na pomocy ludziom, którzy mogą najbardziej skorzystać z tej technologii. Należą do nich pacjenci z poważnymi schorzeniami narządu ruchu. Jako przykład Bouton podaje pacjentów ze schorzeniem zanikowym bocznym, mającym problemy nie tylko z poruszaniem się, ale też z mową. –  Ta technologia nie będzie dostępna komercyjnie dla każdego jeszcze przez co najmniej dekadę – uważa Chad Bouton. – Ale i tak przez długi czas będzie bardzo wiele zastrzeżeń etycznych i dotyczących bezpieczeństwa. Najprawdopodobniej wykorzystanie jej będzie ograniczone dla osób wymagających interwencji medycznej.

Również naukowcy zatrudnieni przez Neuralink uważają, że zamierzenia Muska są nierealistyczne i że nie bierze on pod uwagę tempa rozwoju nauki i technologii. Jak informuje Stat News, z powodu wewnętrznych konfliktów na tym tle z Neuralink odeszła część badaczy. Spośród ośmiu naukowców, którzy utworzyli Neuralink w 2016 roku, w firmie pozostało tylko troje.

Piotr Kościelniak
Dziennikarz specjalizujący się w popularyzacji medycyny i nowych technologii, konsultant ds. wydawniczych

Piotr Kościelniak kierował grupą magazynów popularnonaukowych Focus w wydawnictwie Burda Media Polska, gdzie uruchomił nowe tytuły zajmujące się m.in. medycyną, nowymi technologiami, psychologią i historią. Wcześniej kierował działem Nauki w dzienniku „Rzeczpospolita”, w ramach którego tworzył m.in. Rzecz o Zdrowiu, Styl Życia, a także Ranking Szpitali. Laureat nagród dla popularyzatorów nauki i problematyki medycznej.