Piotr Soszyński, Medicover: Mamy za sobą dopiero pierwszą fazę informatyzacji

Piotr Soszyński jest dyrektorem ds. strategicznego doradztwa medycznego w Medicover Polska.

Do transformacji opieki zdrowotnej trzeba podchodzić etapami i kolejno cyfryzować te dziedziny, które najbardziej na tym skorzystają. W polskich realiach największym problemem jest jednak brak funduszy na wdrażanie nowych technologii – mówi dr n med. Piotr Soszyński, dyrektor ds. strategicznego doradztwa medycznego Medicover Polska i członek zarządu Telemedycznej Grupy Roboczej.

Info e-Zdrowie: Premier Morawiecki skrytykował prywatne placówki ochrony zdrowia za nie dość intensywną pomoc podczas pandemii. Co w tej dziedzinie zrobił i robi Medicover?

Piotr Soszyński: Podczas pandemii COVID-19 Medicover, tak jak wszystkie części systemu opieki zdrowotnej, musiał się przestawić na inny model świadczenia usług – czyli taki, w którym większy ciężar przeniesiony został na opiekę zdalną. Ale chcę podkreślić, że ani przez moment nasze placówki nie były zamknięte. Część usług była zawieszona, bo były takie wymogi Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego. Trzeba też powiedzieć, że w szczycie pandemii sami pacjenci nie garnęli się do wizyt stacjonarnych.

Jeżeli chodzi o nasz udział w opiece nad pacjentami z COVID-19, to oczywiście „nasi” pacjenci nawet przez moment nie byli pozbawieni opieki. Ponadto, Zarówno Medicover, jak i inne firmy prowadzące opiekę szpitalną, udostępniły łóżka do dyspozycji Ministerstwa Zdrowia. Gdyby ministerstwo zapytało o więcej, to zapewne dostałoby więcej. Natomiast fakty są takie, że MZ skupiło się na organizacji szpitali tymczasowych dedykowanych opiece nad pacjentami covidowymi.

Wreszcie ostatnia sprawa, bieżąca, to kwestia sczepień. Medicover szczepi w ramach systemu publicznego i aktywnie wspiera program szczepień. A zatem, jak widać, nie jest prawdą, że firmy świadczącego usługi na rynku prywatnej opieki zdrowotnej nie angażują się w walkę z pandemią.

W jaki sposób wykorzystujecie nowe technologie w pandemii COVID-19? Czy to tylko teleporady, czy wprowadzono również inne narzędzia wspierające pacjentów i lekarzy?

Głównym tematem jest tu oczywiście opieka ambulatoryjna – musieliśmy się dostosować do wymogów prawnych i rozwiązań wprowadzanych przez MZ i GIS. Obowiązują nas też ogólnomedyczne standardy postępowania. Musieliśmy to połączyć z naszymi rozwiązaniami i zaoferować jak najlepsze usługi pacjentom, nie zamykając im przy tym dostępu do porady stacjonarnej. Czasem był on ograniczony – jak w przypadku fizjoterapii, medycyny pracy czy działań profilaktycznych.

Istotne okazały się nasze dotychczasowe doświadczenia z rozwiązaniami telemedycznymi, które w Medicover wprowadzamy już od 2012 roku. Oczywiście, do 2020 roku nie były one tak bardzo popularne, korzystali z nich głównie pacjenci otwarci na nowe technologie. W 2019 roku, konsultacje udzielane w czasie rzeczywistym, czyli przez telefon lub czat, stanowiły 8 proc. wszystkich porad lekarskich.  W 2020 roku było to już 38 proc. W szczycie pandemii stanowiły one nawet ponad 50 proc. wszystkich porad. Najbardziej było to widać w ramach POZ, gdzie telemedycyna stanowiła ponad 80 proc. Z drugiej strony, na przykład w okulistyce czy chirurgii, porady zdalne miały znacznie mniejszy udział.

Rozwijaliśmy też wiele rozwiązań, które dobrze się sprawdziły już wcześniej. To m.in. bezpieczny e-mail po wizycie u lekarza – szczególnie sprawdzający się jako porada kontrolna. Ten typ kontaktów medycznych stanowi teraz ok. 6 proc. wszystkich kontaktów z lekarzami. Dotyczy to też zamawiania recepty na leki używane przewlekle – nie wymaga to kontaktu na żywo, a stanowi ok. 8 proc. wszystkich kontaktów medycznych. Kolejnym elementem tego systemu jest dostęp do wyników badań z komentarzem lekarza. To są usługi asynchroniczne, które obecnie stanowią 35 proc. tego, co robimy.

Myślę, że w przyszłości tak właśnie będzie wyglądała opieka ambulatoryjna. Pacjent często ma dość prostą potrzebę – na przykład chce przedłużenie recepty, do czego nie jest potrzebna pełna porada lekarska. Moim zdaniem w przyszłości to zostanie uproszczone: jeżeli pacjent jest stabilny i potrzebuje recepty w związku z chorobą przewlekłą, to taka recepta będzie mogła zostać przepisana przez farmaceutę. W przyszłości rola medycyny zdalnej może tylko wzrosnąć. Poza opieką podstawową, świetnymi specjalizacjami są te, oparte na diagnostyce obrazowej, jak teledermatologia lub oparte na wynikach badań laboratoryjnych, jak endokrynologia. Oczywiście, pacjent na początku musi przejść szerszą diagnostykę, najczęściej w formie stacjonarnej, natomiast później większość pacjentów może być leczonych zdalnie. Tylko jedna trzecia będzie wymagała kontaktu na żywo.

W Medicover również idziemy tą droga. Wypróbowaliśmy m.in. specjalistyczne rozwiązania szwedzkie dla dermatologów. Badaliśmy również e-stetoskop, zestawy do badania domowego oparte m.in. o wzierniki do ucha i gardła. Oceniając te rozwiązania pod kątem przydatności sprawdzamy, czy pomogą nam one spełnić tzw. potrójny cel („Triple Aim”) – muszą zapewnić lepszą opiekę szerszej grupie pacjentów, zwiększyć ich satysfakcję i obniżyć jej koszty. Mamy plan, aby jeszcze w tym roku wdrożyć przynajmniej jedno – dwa takie rozwiązania.

Odbiór telemedycyny wśród pacjentów jest mieszany. Części z nich takie rozwiązania bardzo się podobają, czego dowiodły badania prowadzone przez Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia w połowie 2020 roku, ale część woli porady stacjonarne. Czy Medicover sprawdza, jakie są oczekiwania pacjentów w tej dziedzinie?

Rzeczywiście, te badania z ubiegłego roku wyszły dość pozytywne, ale teraz, jak przypuszczam, oceny byłyby gorsze, bo publiczna opieka zdrowotna przeżywa trudności. Co ciekawe, wielu pacjentów oceniło teleporady tak samo dobrze, a nawet lepiej niż porady stacjonarne. My również śledzimy preferencje naszych pacjentów. Nie mogę mówić o szczegółowych wynikach, ale mogę powiedzieć, że jesteśmy oceniani o niebo lepiej niż opieka publiczna. Teleporady mają wysoką ocenę, jednak nieco niższą niż porady stacjonarne.

A jak do nowej sytuacji przystosowali się lekarze?

Mówiąc krótko: lekarze musieli się przestawić na nowe technologie. Pandemia „zrobiła nam robotę” w kwestii powszechności. Ale wśród lekarzy nie ma hurraoptymizmu. Rozumieją konieczność, ale rozumieją też, że przyszły model musi być hybrydowy. Docelowo, jeżeli chodzi o porady lekarskie, myślę, że będzie to pół na pół. Natomiast jeżeli chodzi o wszystkie kontakty lekarskie, to uważam, że będzie obowiązywała reguła jednej trzeciej, dla każdej z form: usług asynchronicznych (sprawdzanie wyników, zamawianie recept, wystawianie skierowań itp. kontaktów medycznych), porady zdalnej i stacjonarnej.

Z punktu widzenia lekarzy najważniejsze jest to, żeby system był dobrze przygotowany i każda forma kontaktu dobrze wbudowana w ofertę. Każda usługa musi być odpowiednio zorganizowana. Pacjent musi wiedzieć, kiedy skorzystać z teleporady, a kiedy przyjść na wizytę. Lekarz też musi mieć wybór. Być może będzie się to odbywać na podstawie zautomatyzowanego triażu: pacjent może wypełnić krótki kwestionariusz medyczny online, który mu podpowie, co dalej, gdzie zostanie skierowany. Wtedy i lekarzowi będzie łatwiej, bo będzie wiedział, że trafia do niego pacjent, który na pewno wymaga konkretnego rodzaju porady.

No właśnie – zmiany standardów udzielania teleporad wprowadzane przez rozporządzenia Ministra Zdrowia wzbudziły ostatnio sporo emocji. Jakie standardy stosuje Medicover? I jak ocenia Pan standardy dotyczące POZ?

Jeżeli coś obowiązuje w systemie publicznym, to jest to dla nas punkt odniesienia. Nie ignorujemy tych wytycznych i uaktualniliśmy nasze standardy. Jeżeli pacjent się nie zgadza na teleporadę, to mamy obowiązek zaoferować poradę stacjonarną. Uważam, że to rozsądne podejście. Jeżeli pacjent nie czuje się dobrze z taka usługą, to powinniśmy to uszanować, o ile nie ma przeciwskazań. Co oczywiste, pacjent nie może czekać za długo na taką poradę.

Nie wszystkie te standardy mają jednak moim zdaniem sens. Na przykład obowiązek wizyty stacjonarnej w przypadku zaostrzenia choroby przewlekłej. Po co tacy pacjenci mają przychodzić do lekarza? Przecież można zmodyfikować dawkę leków przeciwcukrzycowych czy insuliny przez teleporadę albo przepisać inne leki na nadciśnienie.

Z jednej strony Polska wyprzedza większość krajów Europy pod względem wykorzystania e-recept czy e-skierowań, z drugiej Centrum e-Zdrowia rozsyła ankiety z pytaniem o liczbę komputerów i dostęp do internetu w POZ. Czy cyfrowa rewolucja przypadkiem nie wyprzedziła realnych możliwości polskich placówek ochrony zdrowia?

Te pytania rozsyłane w ankietach CEZ dotyczą gotowości do raportowania zdarzeń medycznych i wymiany dokumentacji medycznej. Bo ta podstawowa informatyzacja już się dokonała – komputery są wszędzie, bo inaczej przecież nie można wystawić e-skierowania czy e-recepty. Ale inną sprawą jest głębsza integracja z systemem P1 i Internetowym Kontem Pacjenta. To ciągle jest jeszcze wyzwanie.

Uważam, że pierwszy etap informatyzacji usług zdrowotnych mamy za sobą. Pozostaje jeszcze kwestia głębszej digitalizacji, co – mówiąc wprost – wymaga dofinansowania. To jest również wyzwanie dla prywatnej opieki zdrowotnej. O ile, skoro nie mieliśmy dotąd kontraktu z NFZ, to nie musieliśmy myśleć o integracji z tymi systemami, o tyle teraz wymogi prawne i oczekiwania pacjenta nas do tego zmuszają.  A to nie może być wykonane chaotycznie. Medicover jest obecnie w trakcie tej zmiany.

Wróćmy jeszcze na chwilę do podejścia profesjonalistów medycznych do telemedycyny. Czy kształcenie polskich lekarzy wymaga reformy w związku z cyfrową transformacją tej dziedziny?

Absolutnie tak, choć wolałbym mówić o modyfikacji i uaktualnieniu, a nie o reformach. Mogę powiedzieć, że w tej sprawie już zachodzą zmiany. Jestem członkiem zespołu ds. jakości kształcenia w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, gdzie poproszono mnie o przygotowanie modułu z e-zdrowia dla studentów. W ramach NIL również prowadzimy tego typu kursy. Lekarze potrzebują tej wiedzy: i podstaw teoretycznych, i odrobiny praktyki. Ostatnia edycja takiego kursu została nagrana i zamierzamy ją udostępnić lekarzom.

Ale wiedza lekarzy to nie wszystko. Chcę podkreślić, że dobre przygotowanie usługi wymaga systemów wspierających i szefowie placówek opieki zdrowotnej musza być tego świadomi. Podam prosty przykład: nie można udzielać teleporad przez słuchawkę telefonu trzymaną w dłoni, bo przecież trzeba pisać. Czyli do stanowiska do udzielania teleporad muszą być przydzielone słuchawki z mikrofonem – takie, jak w call center.

Co jest obecnie największym wyzwaniem dla prywatnych placówek ochrony zdrowia w dziedzinie cyfryzacji?

Po pierwsze wymaga to pewnych inwestycji technologicznych, które muszą być opłacalne. W Polsce, w porównaniu do największych świadczeniodawców na świecie, nie mamy aż takich funduszy, żeby wprowadzać wszystko jednocześnie.

Druga sprawa, chyba poważniejsza, to wymyślenie i przejście transformacji cyfrowej takiej, jaką przeszły już inne dziedziny gospodarki. Tu przykładem jest bankowość, zbliżona przecież do zdrowia pod względem bezpieczeństwa danych wrażliwych i znaczenia dla życia społecznego. Bankowość bardzo się zmieniła, w porównaniu z nią zdrowie ma jeszcze dużo do zrobienia. Moim zdaniem model świadczenia opieki musi być zmodyfikowany i wsparty technologią, musi stać się modelem hybrydowym. To dotyczy zresztą nie tylko części ambulatoryjnej, o której teraz rozmawiamy, ale i szpitalnej. Mówi się wręcz o opiece szpitalnej w domu z wykorzystaniem technologii telemedycznej. To doskonałe rozwiązania dla pacjentów w okresie poszpitalnym. Klasycznym przykład jest kardiologia – technologie zdalne pozwalają na nadzór po wszczepieniu kardiowerterów-defibrylatorów i prowadzenie rehabilitacji. Nie ma co cyfryzować wszystkiego naraz, bo będziemy mieli bałagan. Mam nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia to rozumie – do tej transformacji trzeba podchodzić etapami i cyfryzować te dziedziny, które się najlepiej do tego nadają.

Piotr Kościelniak
Dziennikarz specjalizujący się w popularyzacji medycyny i nowych technologii, konsultant ds. wydawniczych

Piotr Kościelniak kierował grupą magazynów popularnonaukowych Focus w wydawnictwie Burda Media Polska, gdzie uruchomił nowe tytuły zajmujące się m.in. medycyną, nowymi technologiami, psychologią i historią. Wcześniej kierował działem Nauki w dzienniku „Rzeczpospolita”, w ramach którego tworzył m.in. Rzecz o Zdrowiu, Styl Życia, a także Ranking Szpitali. Laureat nagród dla popularyzatorów nauki i problematyki medycznej.